2.XI. 2015r. dla najmłodszych z naszej placówki Państwo Ziębowie i Żuchowscy przygotowali moc atrakcji z okazji zbliżających się Mikołajek. Dzieci zostały zaproszone do ośrodka Strażnica w Jarosławcu. Wizyta rozpoczęła się od spotkania w sali kominkowej, gdzie maluszki podjęte zostały ciepłą herbatką i mogły posilić się śniadaniem. Rolę gospodarza przejął Dominik, który wspaniale wspierał swoją mamę w podejmowaniu pań, towarzyszących mam tj. p. Iwonki i p. Oli oraz dzieci z dwóch grup przedszkolnych.
Trzy, cztero i pięciolatki zostały oprowadzone po stajni. Już na progu ciekawość naszych dzieci spotkała się z ciekawością kózek , które zapewne nie co dzień słyszą tyle obcych westchnień. Dzieci zobaczyły boksy z ich mieszkańcami, poznały ciekawostki dotyczące koni, ich budowy oraz sposobów odżywiania. Usłyszały jakie oryginalne imiona nadane zostały klaczom i ogierom. Obserwowały konia ćwiczonego na lonży, widziały jak reaguje na komendy: stęp, kłus . Doświadczyły bliskiego kontaktu z końmi mogąc je do woli głaskać.
Dla wielu dzieci było to ogromne przeżycie połączone z fascynacją łagodnością dużych zwierząt. Po nawiązaniu pierwszych kontaktów przyszedł czas na większe przeżycia jakim były przejażdżki kucykami w krytej hali. Widok ślicznej pary białego i rudego konika pomógł niektórym dzieciom przełamać lęk przed dosiadaniem zwierząt. Z ogromną cierpliwością pani Ewelina wraz z instruktorką pokonywały kolejne okrążenia, by tym najmniejszym, ciekawym świata dzieciom dostarczyć niezapomnianych wrażeń, za co z głębi serca dziękujemy.
Lecz na tym nie koniec. Na dzieci czekało kolejne mocne przeżycie dzięki pomysłowości i ofiarności(!) seniora rodu. Dzieci wiedziały, że do Jarosławca przybędzie na spotkanie z nimi Mikołaj, więc ktoś rzucił hasło : „Mikołaju... choć do nas!!" i niektóre maluchy oczami wyobraźni już widziały w wielu miejscach Mikołaja , czasem były mocno przekonane, że oto przygląda im się przez okno starej chaty, to znów miały imaginacje, iż Mikołaj stoi za drzewem.. jest w altance...aż usłyszały dzwoneczki gdzieś w górze...i zaniemówiły. Mikołaj nawoływał je z wysokiego dachu. Na życzenie dzieci zszedł na ziemię. Wszystkich milusińskich poznał z imienia, pogawędził z nimi dowiadując się co nieco o ich szkolnej doli i buźkach z zachowania i ...obdarował paczkami, więc chyba grzeczne mamy dzieci.
Do tego odważne, bo nikt nie marudził na propozycję powrotu do szkoły odkrytą bryczką zaprzężoną w dwa „eleganckie" konie. W poczuciu profesjonalnej opieki nad siłą pociągową ruszyliśmy w kierunku Korlina. Dziadek Dominika jak wytrawny stangret pewnie trzyma w rękach lejce, Pani Ewelina z pomocnicą czuwa nad rozeznaniem się koni w terenie. A my czując się dopieszczeni korzystamy z uroków przejażdżki. To była niezapomniana przygoda... Oleńka, siedząca wśród nas, odurzona wrażeniami i świeżym powietrzem, zmrużywszy oczy przy miarowym akompaniamencie podkówek śniła ciąg dalszy...
DZIĘKUJEMY